Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124

Donald Trump wrócił do swojej ulubionej broni w polityce zagranicznej: ceł. W niedzielę były prezydent USA zapowiedział dochodzenie w sprawie bezpieczeństwa narodowego związanego z łańcuchem dostaw elektroniki — i choć chwilowo smartfony i komputery zostały wyłączone z ostatniej rundy wzajemnych taryf na Chiny, to według słów samego Trumpa to tylko „przeniesienie do innego wiaderka”. Sygnał jest jasny: nadchodzi nowa fala ceł, tym razem celująca w półprzewodniki.
To zła wiadomość dla Apple, Intela i setek mniejszych firm, które dziś wciąż polegają na azjatyckich dostawcach — od testowania chipów po montaż końcowy laptopów i smartfonów. Ale z perspektywy Trumpa, to właśnie ten ból ma wymusić przeniesienie produkcji do USA. Pytanie brzmi: czy ten ból nie będzie zbyt kosztowny?
Decyzja o wyłączeniu urządzeń konsumenckich z ostatnich taryf przyniosła w piątek ulgę takim firmom jak Apple, które od miesięcy lobbuje w Waszyngtonie przeciwko kolejnym barierom handlowym. Ale ulga była krótkotrwała. Sekretarz handlu Howard Lutnick otwarcie zapowiedział, że te same produkty mogą zostać objęte „oddzielnymi nowymi obowiązkami” już za miesiąc lub dwa.
W efekcie branża technologiczna znów trafia w stan zawieszenia. „Zmienia się to każdego dnia” — skwitował strateg rynkowy Sven Henrich. Inwestorzy mają coraz większy problem z oceną ryzyka regulacyjnego. A to przekłada się na spadki wycen i zamrożone decyzje inwestycyjne.
Wbrew pozorom, cła na półprzewodniki to nie tylko problem producentów chipów. To zagrożenie dla całego ekosystemu — od projektantów po integratorów końcowych. Apple, mimo że projektuje swoje układy samodzielnie, nadal produkuje je w Azji. AMD i NVIDIA zlecają produkcję firmom takim jak TSMC. Intel próbuje skrócić dystans inwestując w nowe fabryki w USA i Europie, ale to strategia na lata, nie na kwartały.
Nowe cła mogą też uderzyć w firmy z tzw. drugiego szeregu — te, które montują, testują i pakują komponenty. Dla nich nagła zmiana struktury kosztów może oznaczać konieczność relokacji lub redukcję marż do zera. A z tym wiąże się potencjalny wzrost cen detalicznych dla konsumentów — coś, co w środku walki z inflacją brzmi jak polityczne samobójstwo.
Zamieszanie celne ma też drugie dno. Jak zauważył doradca handlowy Peter Navarro, cytowany przez Reuters, Waszyngton stara się wywierać presję na Pekin również w innych obszarach — m.in. w sprawie łańcuchów dostaw fentanylu. Półprzewodniki stają się narzędziem nacisku, nawet jeśli nie mają bezpośredniego związku z polityką antynarkotykową.
Trumpowski ostry styl uprawiania polityki wprowadza nie tylko chaos na rynkach, ale i niepokój wśród partnerów handlowych. Chiny zareagowały lustrzanie, podnosząc cła do 125%. W Waszyngtonie coraz częściej słychać głosy krytyki.
Dla branży technologicznej najważniejsze będzie jedno: czas reakcji. Firmy, które już dziś inwestują w lokalne łańcuchy dostaw (jak Intel w Arizonie czy TSMC w Nevadzie), mogą wygrać. Ci, którzy liczą na kolejne wyjątki i „tymczasowe” ulgi, mogą się przeliczyć.